Historia zaczerpnięta z książki J. Bucay, Pozwól, że Ci opowiem… bajki, które nauczyły mnie, jak żyć.
W pewnym mieście mieszkał sobie nie młody, nie stary człowiek. Pracował jako portier w domu publicznym. W tym samym domu publicznym wcześniej pracował jego ojciec, a jeszcze wcześniej ojciec jego ojca. Podobnie było z własnością domu publicznego: przechodziła z ojca na syna. I tak trwało to przez wiele pokoleń.
Nasza historia zaczyna się w momencie, kiedy zarządcą domu stał się nowy, młody, przedsiębiorczy człowiek. Prawnuk, czy praprawnuk założyciela.
Pierwszego dnia swojej pracy zwołał wszystkich pracowników na zebranie. Do każdego podchodził z osobna, pytał o to, co robią, jak im się pracuje, rozmawiał o zmianach, które chce wprowadzić. Kiedy doszedł do naszego bohatera – ucieszył się.- Nasze rodziny współpracują od pokoleń. Cieszę się, że tu jesteś – powiedział. Najpierw wypytał o warunki pracy, a potem powiedział: Wiesz, przyszedł czas na pewne zmiany. Zależy mi, żeby nasze usługi dopasować jak najbardziej do potrzeb naszych klientów. Przydzielam ci zatem dodatkowe zadanie – dostaniesz kajet i długopis, będziesz pytał każdego klienta, co jest dla niego ważne, co mu się u nas podoba, a co warto zmienić. Raz w tygodniu przygotujesz mi z tych informacji raport.
Portier zbladł, zatrzęsły mu się ręce.
– Nie umiem pisać ani czytać – powiedział wystraszony.
Nowy właściciel długo nie myślał. Powiedział, że mimo ogromnej sympatii i więzi, które łączyły oba rody, nie może zatrzymać go w takim razie w pracy, bo nie stać go na zatrudnienie dodatkowej osoby. Odesłał naszego portiera do domu, dając mu nienajgorsze odszkodowanie. Po raz pierwszy w dorosłym życiu portier został bez pracy.
Wrócił do mieszkania, w którym przebywał dosyć rzadko. Rozejrzał się z e smutkiem po pustym i nieco zaniedbanym pokoju, przeszedł po maleńkiej kuchni. Nie wiedział, co ze sobą zrobić, a że znalazł kilka solidnych usterek: a to cieknący kran w łazience, a to oderwany kawałek deseczki przy meblach, postanowił, że skoro nie ma co robić, to zajmie się zreperowaniem tego, co potrzebne. Niestety w miasteczku, w którym mieszkał nie było sklepu z narzędziami.
Nasz były portier za otrzymane pieniądze kupił zatem muła i postanowił udać się do sąsiedniej miejscowości, żeby zakupić potrzebne narzędzia. Dwa dni drogi w jedną i dwa dni drogi w druga stronę. Jak postanowił tak też zrobił. Nabył w klepie potrzebne narzędzia i wrócił z nimi do domu. Następnego dnia rano zapukał sąsiad.
– Sąsiedzie – powiedział, słyszałem, że masz narzędzia. Młotek i śrubokręt potrzebuję. Pożycz mi proszę do jutra.
Nasz były portier uczynnym człowiekiem był. Pożyczył więc sąsiadowi. Następnego dnia rano sąsiad wrócił z narzędziami, ale zapytał:
– A ni chciałbyś mi tych narzędzi sprzedać? Zapłacę Ci i za narzędzia i za drogę. Nie mogę sobie pozwolić, by opuścić miasto na 4 dni…
Tego samego dnia pojawił się drugi sąsiad. Z podobnym zapytaniem i taką samą informacją:- Nie stać mnie na 4 dni drogi. Musiałbym zrezygnować z pracy.
I tak nasz były portier rozruszał biznes polegający na sprzedaży narzędzi. Najpierw kupił nieco większą skrzyneczkę i przywiózł ją do swego miasteczka. Potem zbierał zamówienia od potrzebujących i kupował to, czego potrzebowali. Nieco później wynajął jakiś barak, gdzie otworzył malutki sklepik, a potem wybudował całkiem pokaźny sklep. Do miasteczka obok jeździł coraz rzadziej, aż ostatecznie właściciel tamtejszego sklepu sam zaczął przywozić mu towar.
Po latach pracy nasz były portier za część odłożonych pieniędzy wybudował w swoim miasteczku szkołę, której wcześniej tam nie było.
Jako darczyńca i honorowy obywatel miasta został zaproszony na uroczyste przecięcie wstęgi. Podczas rozmów z burmistrzem i dyrektorem nowej szkoły nasz były portier został poproszony, by jako ta najważniejsza postać pisał się jako pierwszy do księgi pamiątkowej.
– Zrobiłbym to z ogromna przyjemnością, ale nie umiem ani pisać, ani czytać – powiedział nasz były portier…
– Pan – najważniejszy i najbogatszy obywatel naszego miasta nie umie pisać? – zadziwił się dyrektor. – Czy zdaje Pan sobie sprawę, co by Pan robił, gdyby w takim razie umiał Pan pisać i czytać?
– Tak, powiem Panu – odpowiedział. – Gdybym umiał pisać i czytać byłbym do dzisiaj portierem w domu publicznym.